Białe mury Jeruszalaim siniały w popołudniowej godzinie. Człowiek umierający obok Jezusowego krzyża nie szukał już w nich ani pociechy, ani ratunku. Znalazł je w Sercu Jezusa, w którym uznał swojego Zbawiciela. Znalazł je dopiero teraz, choć zawsze były na wyciągnięcie ręki. Niewyobrażalne cierpienie krzyżowej męki otworzyło mu oczy i duszę na całą prawdę o sercu Boga, w którym jest ukryta nadzieja dla umierających. Prośbę Dobrego Łotra śmiało możemy sparafrazować jednym z wezwań Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa: „Serce Jezusa, nadziejo w Tobie umierających, zmiłuj się nad nami”. Kościół pielęgnuje w sercach wiernych tę samą nadzieję, że zbawienia stanie się udziałem tych, którzy Jezusowemu Sercu będą ufać w ciągu swojego życia i nie stracą tego zaufania w godzinie własnej śmierci.
XIX-wieczny obrazek dewocyjny ukazuje Zbawiciela jako dziecko, który z widocznymi ranami po męce i koroną cierniową na skroniach, wychodzi w grobu, wsparty na lasce zakończonej krzyżem. Jezus trium- falnie wraca jako Zwycięzca piekła, śmierci i szatana. W Jego piersiach płonie Serce, symbol ofiarnej, bezprzykładnej miłości do Ojca i do ludzi. W dłoni trzyma pochodnię, którą zapala serca widoczne u Jego stóp. Serca są ustawiony w równy szereg i przypominają gliniane lampy oliwne. Wyobrażeniu towarzyszy inskrypcja zaczerpnięta z Ewangelii wg św. Łukasza: Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Łk 12,40). I dopiero w kontekście tego biblijnego tekstu rozumiemy, że serca mają naprawdę wiele wspólnego z oliwnymi lampami. Od razu nasuwa się nam na myśl Przypowieść o panach mądrych z lampami i zapasem oliwy, i o tych, nieroztropnych, których lampy wygasły (por. Mt 25, 1-13). Ewangeliczna alegoria Sądu Ostatecznego przypomina, że będziemy sądzeni z miłości, to znaczy – posługując się dalej językiem przypowieści – nie może w naszych lampach zabraknąć oliwy wiary i oliwy miłości. Także w godzinie naszej śmierci wyjdzie po nas na próg wieczności zmartwychwstały Oblubieniec. Jego Serce będzie płonęło ogniem niegasnącej miłości. W dłoni będzie trzymał pochodnię, którą zbliży do mego i do Twojego serca. Jeśli znajdzie w nich wiarę i miłość (oliwę), nasze serca zapłoną ogniem takiej samej miłości. Płomień tej miłości oświetli całą naszą wieczność. Ale jeśli nasze serca będą wyschnięte i puste (pozbawione oliwy), to w ogniu Bożej miłości spalą się na proch, jak niepotrzebna, pusta oliwna lampka.
W zbiorach National Gallery of Art w Waszyngtonie można obejrzeć obraz powstały w poł. XV w. w kręgu nider- landzkiego malarza Rogera van der Weydena. Zobrazowana akcja rozgrywa się w scenografii średniowiecznej mieszczań- skiej komnaty. Rozmodlonej Maryi ukazuje się zmartwychwstały Jezus ze znakami męki i z rezurekcyjną chorągwią w dłoni. Scena jest statyczna, ale nie jest to jedynie efekt przyjętej konwencji artystycznej. W tym momencie świat się naprawdę zatrzymał. Widz nie ma wątpliwości, że czas już nie płynie, a przestrzeń wypełnia majestatyczna cisza, której nie przerywają ani błogosławiąca dłoń Chrystusa, ani wzniesione w geście orantki dłonie Maryi. Mimo to dialog Serc trwa i nic z tego, co dokonało się w ostatnich dniach nie zakłóca go. Niczego więcej nie trzeba wyjaśnić, ani dodać. Ma sie wrażenie, że za tymi jasnymi, pogodnymi twarzami i za spojrzeniem, które szuka spojrzenia, czai się niepohamowana eksplozja paschalnej radości. Jeszcze jej nie widać na twarzach, jeszcze jej nie ma w spojrzeniu, ale Serca są jej pełne po brzegi. Serce otwarte włócznią mówi: Matko, wykonało się! A Serce Niepokalane odpowiada: Tak, Synu, wykonało się! Serce zranione z miłości dodaje: Tak bardzo pragnę, aby uwierzyli... A Serce przebite mieczem boleści odpowiada: I ja tego pragnę.
Pośród opisanych na kartach Nowego Testamentu chrystofanii nie znajdziemy oczywiście wzmianki o spotkaniu zmartwychwstałego Jezusa z Matką. Niemniej sztuka średniowieczna sięgała po ten temat tak samo często jak po wielkanocne spotkania ze św. Marią Magdaleną czy św. Tomaszem Apostołem.